Rozległy obszar słonej wody (Tahereh Mafi: Gdyby ocean nosił twoje imię)


Każdy z nas ocenia innych. Nieważne jak bardzo byśmy się zarzekali, że tego nie robimy, to oceniamy osoby na podstawie wyglądu, tego co robią, jak się zachowują, czy w jakim środowisku się obracają. Często poddajemy ocenie cechy, których nie możemy zmienić tj. wzrost, kolor skóry, choroby, ponieważ wyłamują się z norm. Podobnie religia, czy wygląd są krytykowane i często wyśmiewane przez innych. W dzisiejszych czasach rośnie świadomość społeczeństwa, że nie każdy z nas jest taki sam i to jest właśnie super, że różnimy się od siebie nawzajem. Niestety, nie każdy to rozumie i nadal, zwłaszcza osoby młode, są oceniane przez innych 
i próbują zmienić samych siebie by nie wyróżniać się wśród innych. Nie musimy kochać wszystkich, ale każda osoba zasługuje na szacunek innych. 

Jest rok 2002. Minął rok po zamachu na World Trade Center w Nowym Yorku. Shirin to szesnastoletnia muzułmanka, która co roku zmienia szkołę, zawsze gdy jej tata dostaje lepiej płatną pracę. Interesuje się breakdancem i wraz z bratem i jego kolegami zakładają grupę taneczną. Dziewczyna raczej z nikim się nie trzyma, stawia mury dookoła siebie, aczkolwiek gdy poznaje Oceana Jamesa podczas krojenia kota na biologii wszystko się zmienia.

Przez pierwsze 100 stron bardzo wkurzała mnie główna bohaterka. Nie podobał mi się jej stosunek do innych ludzi, to jaka była niemiła i oschła dla swoich rówieśników, ale to co ją spotykało, obelgi, wyzwiska, tylko dlatego że była muzułmanką i nosiła chustę na głowie xo było niefair wobec niej. Jednak po jakimś czasie zrozumiałam, że jej postawa wobec innych to był pewien rodzaj obrony. Oceana bardzo polubiłam, choć rozumiałam początkowe obawy Shirin, która nie była przyzwyczajona, że zaczepia ją chłopak z innego powodu niż chusta. Był otwarty, 
w ogóle nie przejmował się tym co o nim pomyślą sobie inni i zachęcał dziewczynę, by robiła tak samo. Fabuła książki opowiada o losie ich dwojga. 
Wiele osób zachwycało się tą książką za granicą jak i w Polsce. Często mam problem z tym, że rozczarowuje się na tego typu pozycjach, bo pomimo tego, że podchodzę do książek bez jakiś wielkich oczekiwań, to zastawiam się dlaczego mi się to nie podoba, a wszystkim innym tak. Jednak tutaj było inaczej. Sam temat tej książki - rasizm 
i dyskryminacja nastolatki na tle religijnym to było coś bardzo oryginalnego i niespotykanego. Wydaje się, że temat tak powszechny, a tak naprawdę pomijany. Wiele osób zidentyfikuje się z Shirin, ponieważ każdy z nas był w pewien sposób kiedyś oceniany i może nawet wyśmiewany, dlatego dobrze, że jest taka książka na rynku wydawniczym.

Chyba każdy z nas zna serię Tahereh Mafi, "Dotyk Julii" ,na blogu jest bardzo, bardzo stara recenzja tej książki (proszę tylko pamiętać że mój gust czytelniczy zmienił się na przestrzeni lat), której cechą rozpoznawczą, oprócz przepięknych okładek (choć pewnie wiele z nas pamięta, że na początku była ta jedna brzydka okładka),był  styl pisania autorki, a raczej skreślanie części tekstu. Jak kiedyś ten pomysł wydawał mi się fenomenalny i oryginalny, teraz zakładam, że by mnie to wkurzało.
Podchodząc do tej powieści wiedziałam, że szybko ją przeczytam, ponieważ pamiętałam, że styl pisania autorki był niezwykle plastyczny i, że jej powieści dobrze się czytało (pomimo miliona skreśleń). "Gdyby ocean nosił twoje imię" dotyczył o wiele cięższej tematyki niż "Dotyk Julii". Pomimo tego lekki styl pisania autorki wcale mi nie przeszkadzał. Co więcej, podobał mi się on, ponieważ sprawiał, że książka stawała się bardziej ludzka i mogliśmy bardziej wczuć się w trudną sytuację bohaterki, nie męcząc się przy tym za mocno. Temat rasizmu jest bardzo delikatny i trudny, a przystępny styl Tahereh nie sprawiał, że czytanie tej książki było udręką. 

Podsumowanie: "Gdyby ocean nosił twoje imię" bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Od pewnego czasu czytam mniej książek strikte młodzieżowych, często denerwuje mnie infantylność autorów w sprawach, które są dla nastolatków ważne. Po pierwszych 100 stronach nie rozumiałam zachwytu nad pozycją Tahereh Mafi, ale już po przeczytaniu całości mogę powiedzieć tylko wow. Proszę by autorzy pisali więcej takich wartościowych książek, które będą dla młodych osób inspiracją do działań, będą skłaniały do przemyśleń nad własnym zachowaniem i będą poruszać tematy, które są obecne w życiu codziennym, ale dotychczas były pomijane. Jeśli macie ochotę na po coś innego, ale wcale nie lekkiego, polecam "Gdyby ocean nosił twoje imię". Na pewno się nie zawiedziecie! 

Moja ocena: 8/10


Gdyby ocean nosił twoje imię, Tahereh Mafi, 315str., Wydawnicteo WeNeedYA, 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku! Proszę przestrzegaj tych oto zasad:
1. Obraźliwe komentarze będą usuwane.
2. Za każdym nie pisz swojego adresu bloga.
3. Jak wyłapiesz jakiś błąd w tekście, napisz.
4. Anonimie podpisz się!

Pozdrawiam i zapraszam ponownie,
Zuzia