Michelle Hodckin: Mara Dyer. Tajemnica
Ogromne rozczarowanie? Nie. Cudo? Nie. Kolejny przeciętniak. Zdecydowanie tak. W ubiegłym roku kalendarzowym przeczytałam bardzo dużo niczym się nie wybijających książek, a niestety "Mara Dyer. Tajemnica" Michelle Hodckin ową była. Jest tu pełno schematów, których autorka użyła, a ja miałam nadzieję, że wyjdzie to coś lepszego. Coś co mnie wgniecie w fotel i będę chciała czytać dalej, ale niestety tak się nie stało.
Książ ka rozpoczyna się w momencie, kiedy Mara Dyer budzi się w szpitalu. Nie pamięta jak tu trafiła, od kiedy się tam znajduje i przede wszystkim dlaczego. W dość krótkim czasie dowiadujemy się, że jako jedyna z czterech osób przeżyła straszny wypadek, ale czy to na pewno był tylko przykry incydent? Wraz z rodziną przeprowadza się do nowego miasta, zacząć nowe życie, w nowej szkole, gdzie poznaje Noaha, który pomoże Marze rozwiązać zagadkę samej siebie.
O tej książce było wszędzie głośno. Na szczęście wiedziałam, że za dużo od książki Michelle Hodckin nie mogę wymagać, ponieważ najprawdopodobniej jeszcze bardziej rozczarowałam. Kiedy w Polsce miała premierę pierwsza część trylogii "Mara Dyer" zauważyłam, że nasze opinie mocno się różnią od Amerykańskich. Nie wiem co to jest, ale powieści, które są zachwalane na booktube'ie nie są takiej dobrej jakości. Okazuje się, że to kolejna odsłona "Zmierzchu" z innymi bohaterami i innym paranormalem. Brakowało tutaj trójkącika miłosnego, co jest plusem, ale bohaterzy byli strasznie sztampowi.
Już dawno nie czytałam tak schematycznej i przewidywalnej ksìążki (choć zakończenie zaskoczyło mnie i mam ochotę na kolejny tom). Zdaje mi się, że ta powieść miała mnie przestraszyć i tylko raz przeszły mi ciarki po plecach. Chyba za mało było momentów strasznych, a zbyt dużo miłości do której za chwilę przejdę, bo to również nie powaliło na kolana. Mam nadzieję, że autorka poprawi to w kolejnych 2 tomach, bo właśnie na tym elemencie najbardziej się rozczarowałam.
Nie było trójkąt. Na szczęście, mam go czasem po dziurki w nosie, gdyby chociaż był dobrze zaplanowany, a nie co drugie rozdział bohaterka zmienia partnera. Tutaj był inny schemat, a mianowicie - szara myszka przychodzi do nowej szkoły, a najprzystojniejszy chłopak w liceum zakochuje się w niej. Czasem Noah zachowywał się strasznie dziecinnie i wkurzał mnie i niestety nie zostałam jego fanką, tak jak głównej bohaterki, Mary Dyer, która czasem miała przebłyski inteligentncji. Ogólnie nie zżyłam się z tą personą, ale szczególnie mi nie przeszkadzała.
Podsumowanie: "Mara Dyer. Tajemnica" była to naprawdę średnia książka. Nie poczułam żadnych emocji i dość mocno się rozczarowałam. Prawie każdy zachwalał tę powieść,a ja myśląc, że to będzie cudo zabrałam się za nią. Mocny przeciętniak, ale nie powstrzyma mnie to od przeczytania kolejnej części, która wychodzi jeszcze w styczniu. Komu mogłabym polecić dzieło Michelle Hodckin? Osobom, które lubią paranormale i nie przeszkadzają schematy, które były np. w "Zmierzchu" Stephanie Meyer jak i osobom szukające niezbyt wymagającej lektury.
Ocena: 3/6
Mara Dyer. Tajemnica (Mara Dyer#1) , Michelle Hodckin, Wydawnictwo YA!, 411 str., 2014.
Trylogia "Mara Dyer": Mara Dyer. Tajemnica | Mara Dyer. Przemiana | The retribuition of Mara Dyer
Za książkę "Mara Dyer. Tajemnica" dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jakoś tak nie ciągnie mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę od dłuższego czasu i w końcu będę musiała się przekonać, czy jest dobra czy nie.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie, tyle zachwytów w blogsferze, a ty... Ale i tak sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, bardzo chciałabym przeczytać tę książkę. To zdecydowanie moja tematyka!
OdpowiedzUsuń